Molly z łatką psa agresywnego

Dziś mija równo tydzień od chwili gdy Molly trafiła do mojego domu i dołączyła do Meli. Molka - sunia beagle, w wieku 1,5 roku - czyli dzieciak i już z problemami.


Kiedy znalazłam ją na fb, zobaczyłam fajną mordkę przytuloną do pluszaka z podpisem - pies agresywny, szuka ds lub dt. Ma na koncie pogryzienia rodziny i jeśli nie znajdzie nowego domu zostanie uśpiony. Z pewnością nie tylko ja nie uwierzyłam, że pies w tym wieku może być mordercą, a problem z gryzieniem wydawał się łatwy do ogarnięcia. Wiedziałam, że w domu było dziecko i wydawało się oczywiste, że wystarczy uszanować przestrzeń psa, aby ominąć problem z gryzieniem. Okazało się jednak, że trzeba włożyć znacznie więcej wysiłku niż tylko zorganizowanie bezpiecznego spania dla suni.

Molly jest niesamowitym, mądrym psem. Postanowiłam zatem dać ujście swojej ekscytacji i spisywać jej postępy.

Trzeba zacząć od tego, że pierwsze dni to odkrywanie faktycznych problemów. Okazało się, że Molly gryzie, kiedy śpi lub zasypia i coś zakłóci jej przestrzeń. Sunia jest bardzo przytulaśna, szuka kontaktu, wtula się w człowieka aby zasnąć (moje marzenie, gdyż Mela taka nie jest), ale... kiedy już uśnie i ktoś się poruszy - jej zęby w niekontrolowany sposób, bez ostrzeżenia idą w ruch...
Molka złakniona jest kontaktu, prosi o głaski, wystawia brzuch - a kiedy to otrzymuje - bez ostrzeżenia gryzie, a następnie dalej domaga się głasków...
Nie umie zostawać sama w domu bo nigdy nie zostawała...
Panicznie boi się innych psów. Na widok każdego nowego czworonoga reaguje agresją..
Kiedy do mnie trafiła, nie umiała nic (łącznie z tak oczywistym siad).
Zbyt wcześnie zabrano ją od matki. Kupiona w wieku 4 tygodni nie miała szans nauczyć się poprawnych psich zachowań. Większość życia spędziła w ogrodzie ze starszym owczarkiem, który mieszkał na stałe na zewnątrz.
Jest sunią o mocnym, rządzącym charakterze..

A poza tym -
jest niesamowitym, nastawionym na człowieka, rządnym świata psiakiem. Uczy się wszystkiego w zastraszającym tempie, co wprawia mnie w nieustanne osłupienie i dumę, że mogę jej w tym pomóc.

Gdy przejmowałam Molly, zależało mi aby spotkała się z moją Melką na neutralnym gruncie, na łąkach, w czasie spaceru, aby psice w fajnych okolicznościach się zapoznały. Molka jak to beagle kiedy tylko dostała świat do obejrzenia i trochę wolności odpłynęła. Wydawało się, że po dobrym początku dziewczyny się dogadają i polubią. Niestety w domu szybko okazało się, że Molka zawłaszcza całe terytorium Melki, nie potrafi się bawić, usiłuje przejąć kontrolę, a Melka nie chce z nią kontaktów. Psice się układają, nie jest łatwo ale z każdym dniem wygląda to odrobinę lepiej. Molka pomału nabiera ogłady, czy będzie z tego miłość, albo chociaż przyjaźń - zobaczymy.

Szybko okazało się, że Molly nie może tak jak Mela spać z nami w łóżku, gdyż jest to niebezpiecznie dla wszystkich. Cała pierwsza noc zeszła na namawianie Molly na zajęcie Melcynej kanapy, blisko łóżka, ale w bezpiecznej odległości. Warto było się przemęczyć, Molka zaakceptowała nowe miejsce do spania, odtąd ma bezpieczne łóżko, gdzie może się wyciągnąć i odpocząć. Nie próbuje wchodzić na kanapę. Najskuteczniejszym motywatorem okazał się zachwyt i pochwały przy każdym ułożeniu się na posłaniu. Początkowo spała czujnie, jak mysz pod miotłą, ale po 4 dniach wywaliła już kółka do góry i pokazała brzucholec - wyraźnie nam zaufała i dobrze się poczuła na swoim nowym łóżku.


Kolejnym punktem zapalnym okazała się kanapa w salonie. Niestety Molly nie może na niej urzędować, gdyż podobnie jak z łóżkiem jest to niebezpieczne, gdy na niej uśnie. Do tego, szybko wyszło, że z kanapy najlepiej jej się rządzi. Po pierwszych próbach zawłaszczenia kanapy, wysiudania z niej Melki i capnięcia domowników, zapadła decyzja o zakazie wstępu na kanapę. Molka w tempie ekspresowym nauczyła się komend "hop" i "zejdź" i od tego momentu już 6 dzień zmagamy się ze zganianiem jej z najważniejszego mebla w salonie 😃. Ja robię za dozorcę, a Molka cały czas próbuje. Sama jestem ciekawa kto - kogo przekona. W tym temacie okazuje się 200% beaglem, upartym jak muł. Są jednak sukcesy i z każdym dniem, prób kanapowych jest mniej.

Aby zapewnić jej własny, bezpieczny kąt postanowiłam wprowadzić  klatkę kennelową. To co zrobiła Molka było spektakularne. Rano rozłożyłam klatkę, wsypałam garść smaków dla zachęty i ... Molka bez zbędnych dalszych namów weszła i położyła się w kennelu. Po południu już w niej spała.. Nigdy wcześniej nie miała do czynienie z klatką. Widać jak bardzo jej to było potrzebne. Pracujemy cały czas nad klatką, przyda się także przy problemie wychodzenia z domu. Od dwóch dni zamykam drzwi i nie jest to dla Molki problem. Dzisiaj po raz pierwszy, ku mojej wielkiej radości, zaraz po spacerze, dostała miskę w klatce, konga do lizania i położyła się w niej spać... Może wreszcie zrozumiała, że to jest właśnie to miejsce, gdzie się odpoczywa. Zobaczymy jutro..


Komendy - problemem w komunikacji okazała się kompletna nieznajomość komend. Jak powiedzieć psu, że są zasady, że czegoś się od niego oczekuje jeśli nie można się z nim porozumieć .. Łatwo mówić "nie" i "nie wolno", ale wolałam zamiast zakazów mówić jej czego oczekuję i chwalić gdy zachowuje się dobrze. Mimo to i tak pierwsze najczęściej używane słowa to "e-e". W chwilę potem w błyskawicznym tempie Molka ogarnęła tyle komend ile w normalnych warunkach domowy pieszczoch uczy się tygodniami. Nie było rady. Poza niezbędnym do zapanowania nad nią - siad, poznała hop, zejdź, połóż się, na miejsce, i nieoczekiwanie "omiń", które samo się zrobiło w czasie wieczornego spaceru po ulicach zastawionych samochodami. I oczywiście nie da się spacerować bez przywołania. Po 6 dniach puszczam Molkę z GPS - em i linką wlokącą się luzem. Przybiega na każde zawołanie, a jeszcze częściej bez, po dopalacze smakowe. Trzeba jej wdrukować przekonanie, że u mnie ma się meldować i że przy mnie jest najlepsze miejsce, gdzie się wraca. Nieoczekiwanie przy Melce zaczęła reagować na gwizdek... W 3 dni z psa, który nie może sekundy usiedzieć na tyłku, skacze jak kangur - stała się ekspertem w spokojnym parkowaniu w siadzie, na sygnał dany ręką. Pięknie to wygląda jak w dzikim pędzie, nagle hamuje i siada przede mną rządna pochwał, a jeszcze bardziej żarcia 😂.  Mam świadomość, że nie będzie tak zawsze i to kwestia czasu, aż pozna lepiej teren, a nos bardziej się rozbudzi, ale dobre nawyki na pewno pozostaną. Spacery z nią to sama radość.



Inną kwestią są spotkania z psami. Tutaj zderzyłyśmy się z ogromnym strachem, paniką, szczerzonymi zębami, ujadaniem i podkulonym ogonem. Całe spektrum wychodzi, gdy Molka jest na smyczy. W myśl wrodzonych zachowań, w obliczu zagrożenia, pies ma do wyboru "uciekaj, albo walcz", na smyczy, nie mogąc uciec pozostaje walka - obrona.
Pierwsze spotkanie z Melką się udało, bo moja psica świetnie pomogła Molce pokonać strach. Później spotkania innych psów okazały się trudne. Nie ma innej rady jak socjalizacja, poznawanie innych przedstawicieli swojego gatunku, ich mowy, zabaw, zwyczajów. Dobieram jej fajnych, zrównoważonych, pewnych siebie kumpli, którzy pomału uczą ją manier i dobrej zabawy. Na dużej przestrzeni, rozległych łąkach, dwa razy dziennie spacerujemy i spotykamy się zwykle z jednym z kumpli Meli. Molka coraz lepiej sobie radzi. Zwykle najpierw chowa się za moimi nogami, trochę poszczekuje, ale w końcu się odważa i już ogon coraz mniej podkulany, a irokez na karku coraz mniejszy. Zawsze spotkania są bez smyczy, na dużej przestrzeni, tak aby sama mogła zdecydować jak się zachować. Nie atakuje, w razie potrzeby ma gdzie uciec. Czasem jednak wbrew planom, robi nam się spotykanie w stadzie psów. I tu, tak jak dzisiaj, świetnie sobie radzi. Jednak nie są to przypadkowe psy. Wszystkie są mi znane, o różnym temperamencie, ale zrównoważone i fajne. Molka pobiera przyspieszony kurs życia. Dzisiaj się śmiałam, że cała łąka zaczęła ją wychowywać. Spacerujemy, staramy się nie stać w miejscu, a psy wspólnie eksplorują teren. Nikt Molly nie odgania, ale próby jej agresywnych zabaw, są od razu korygowane przez inne psy. Naprawdę jestem z niej dumna jak dzielnie sobie radzi i szybko się uczy.


Rozbudzamy nos - to niesamowite patrzeć jak każdego dnia nos Molki węszy i pracuje bardziej świadomie i jaką radość jej daje. Początkowo sprawiała wrażenie jakby była "ślepa" teraz pomału naśladując Melkę i jej kumpli zaczyna węszyć. Początkowo biegała za psami, które szukały bażantów nie bardzo wiedząc za czym biega, ale dzisiaj widziałam jak ogon zaczyna tańczyć... Zabawy węchowe w domu też okazały się hitem. Proste szukanie smaków w pudle z zabawkami czy pochowane w pakunkach, dały dobry zdrowy sen.

Jednym słowem Molly jest świetnym, bardo mądrym psem, niestety skrzywdzonym przez człowieka.  Udaje nam się unikać zapalnych sytuacji, a Molka - mam taką nadzieję - poznaje co to bezpieczeństwo i spokój w domu. Przyszło mi do głowy, że trochę to tak jakby jej umysł przez 1,5 roku siedział zamknięty w pustych, czterech białych ścianach i nagle zobaczył otwarte drzwi. Bardzo bym chciała, żeby dogadała się z Melą bo taki pies to skarb.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cztery kąty dla beagle'a - czyli o klatkach kennelowych

BI i TRICOLOROWO - czyli jak to jest z tymi kolorami u beagle

Dom wybuchł - beaglowa demolka

Jaki kaganiec będzie odpowiedni dla naszego beagle’a?