Drugi beagle w domu - czas na retrospektywę

Od dość dawna chciałam się z Wami podzielić tym, jak „zmieniło się” moje życie, kiedy dołączył do nas Pitu. 19. maja minął nasz pierwszy wspólny rok. Pora zatem na krótkie podsumowanie. Być może ten wpis przyda się osobom, które zastanawiają się nad powiększeniem swojej rodziny o kolejnego psa rasy beagle.

photo by myszokrobizdjęcia

Zacznę od małego wstępu i info o tym, że decyzja o wzięciu drugiego beagle, była w moim przypadku bardzo przemyślana. Tak, było to moje marzenie, które postanowiłam zrealizować dopiero po spełnieniu kilku kryteriów. Udało się! Co mną kierowało, co brałam pod uwagę, jak przebiegał proces decyzyjny, jak wybierałam psa? To zdecydowanie temat na osobny post i niebawem być może do tego wrócę.

Na potrzeby tego wpisu wystarczy fakt 😊 19.05.2018 roku, a była to sobota, poszliśmy w trójkę: Gerwazy, Pitu i ja, na swój pierwszy wspólny spacer. "19" to taka nasza beaglowa liczba. 19. urodziła się Iwi, urodził się Gerwazy (i ja)… no i Pitu przyjechał do Wrocławia.

Pitu, od razu był dużym chłopcem, miał ponad 4 miesiące, kiedy z nami zamieszkał. Ominęła nas zatem kwarantanna i kiszenie się w domu. Las od razu był nasz. Nie znałam go jako maluszka. Czy mi tego brakowało? Czy mi tego żal? Szczerze? Tylko odrobinkę, bo fajnie byłoby popatrzeć po pewnym czasie na wczesne "szczeniaczkowe" fotki. Jednak po odchowaniu w krótkim czasie dwóch beagle (sikanie, kupy, wychowanie i wymiana zębów) bardzo cieszę się, że są już duzi. Szczeniaki są baaaardzo słodkie, ale najbardziej cenię sobie to, co do dziś udało nam się wspólnie wypracować z chłopakami.

Aby trochę uporządkować ten wpis podzielę go na "kategorie". Bo w zasadzie wszystko kręci się w koło kilku tematów: pieniądze, czas, życie codzienne, treningi, wyjazdy i podróżowanie, opieka weterynaryjna, a częściowo nawet się one przenikają.

Pieniądze

Zacznę od kasy, bo niestety trzeba sobie szczerze powiedzieć, że wszystko się do niej sprowadza. Każdy poruszony temat będzie do niej nawiązywał. Life is brutal, a nic z nieba nie spada. Zakup szczeniaka beagle to wierzchołek góry lodowej. Obserwuję, że wiele osób już na tym etapie usiłuje zaoszczędzić, zapominając o tym, co kryje się poniżej linii tafli wody. Często im więcej zaoszczędzi ktoś na szczeniaku (np. niestety kupując z pseudohodowli) tym więcej wyda w przyszłości - warto wziąć ten argument pod uwagę.

Miałam tego świadomość, ale dziś potwierdzam - dwa psy to podwójne wydatki i serio trzeba dobrze przemyśleć tę kwestię, zanim przytargamy do domu drugiego przyjaciela (jeszcze małego lub już dużego - obojętne). Oczywiście można trochę pokombinować. Ja np. kupuję 9kg worki karmy – kiedyś kupowałam 3kg (o tym, dlaczego nie kupuję wielkich worków na bank już wspominałam). Taka opcja jest oczywiście możliwa tylko w przypadku, kiedy oba psy jedzą to samo. Jeśli mamy w domu psy wymagające różnej diety – wiek, alergia, tolerancja – nie będzie to możliwe i z naszych oszczędności nici. Zabezpieczenie przeciw kleszczom – weterynarz sprzedaje mi pipetę z preparatem z większego przedziału wagowego. Dzieląc to na 2 psy trochę zaoszczędzam. Od czasu do czasu dostajemy zniżkę na jakieś psie zajęcia – wersja dla wielopsich rodzin nie zawsze jest jednak dostępna. No i to by było na tyle… Reszta to już tylko wszystko razy dwa. Bo przecież nie mogę kupić nowej obroży tylko jednemu psu, czy chodzić na detekcję z wybrańcem 😊 To by było "wielce" niesprawiedliwe po prostu!

Nie wyobrażam sobie także sytuacji, kiedy drugi pies obniża standard życia tego pierwszego. Takie jest moje podejście do tematu. Nikt mnie nie zmuszał, abym brała drugiego psa, więc nie mogłabym nagle uznać – od dziś jesz karmę z marketu, bo mamy drugiego psa i trzeba oszczędzać. No po prostu, no nie. Obaj są dla mnie tak samo ważni, obaj zasługują na najlepsze i koniec tematu. Jeśli zabraknie kasy, zabraknie najpierw dla mnie, a dopiero w skrajnej sytuacji dla nich i mam nadzieję, że taka nas nie dopadnie. Takie oto priorytety. Oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać 😊 A jeśli czujesz oburzenie, kiedy to czytasz – przypomnij sobie jak nazywa się ten blog 😊

Reasumując: na 2 psy wydaję ponad 2 razy tyle co na 1. Ponad, bo zaczęliśmy w tym czasie robić nowe rzeczy :) Oba psy skończyły 3 stopniowy kurs detekcji i trenują w grupie detekcyjnej, do tego psie fitnessy i wystawy od czasu do czasu. Smaczki, jedzenie, tropienie - taki rym :)

Czas

Psy zajmują bardzo dużo mojego wolnego czasu. Nie wiem nawet czy to dobre określenie... Raczej to ja chcę, aby zajmowały i po prostu to uwielbiam - mam z tego największą przyjemność. To mój wybór, mój sposób spędzania wolnego czasu, moje hobby. Nie każdy beagle musi mieć tyle zajęć dodatkowych - oprócz spacerów - co moje. Czy dwa zajmują więcej niż zajmował jeden? Tak. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że staram się w miarę możliwości, spędzić z każdym z nich trochę czasu osobno. Czasami wychodzimy na spacer pojedynczo, czasami robię coś tylko z jednym np. z Pitu jadę na wystawę, na trening X, a z Gerwazym na Y. Jeśli ćwiczymy w domu, również zajmuje to więcej czasu. Powrót do domu z usmarowanymi 2 psami, to także więcej czasu spędzonego na szorowaniu, wycieraniu. Inne zabiegi pielęgnacyjne: czesanie, obcinanie pazurów, dbanie o ucho zewnętrzne i okolice oczu, czyszczenie zębów - wszystko x2. Nie wiem, czy sprzątanie zajmuje mi więcej czasu – tutaj nie mogę zająć stanowiska – może to kogoś ucieszy 😊 Pewnie gdybym to odczuła, miałabym pewność. Nie, nie lubię sprzątać :), ale lubię porządek, chociaż gdy w grę wchodzi wybór: coś fajnego kontra sprzątanie - zdecydowanie wybieram bałagan.

Reasumując: 2 psy zajmują znacznie więcej mojego czasu wolnego, ale mi to pasuje :)

Życie codzienne / organizacja

Spacer z dwoma beagle to zupełnie co innego niż z jednym. Szybko opanowałam chodzenie z dwoma 5 metrowymi linkami (zmieniłam jedna 10 metrową linkę na 2x5m), jednak ich zachowanie w tej mikro sforze to inna bajka. Myślę, że taki spacer wymaga po prostu więcej cierpliwości... i czasu. Jeden w jedną, drugi w drugą, jeden wącha, drugi już goni inny zapach. Czasami pełna synchronizacja, a czasami totalna rozbieżność. Spotkania z innymi psami – to osobny rozdział. Każdy mój beagle jest inny, ale to już jedna drużyna. Dokładnie wiem skąd przyszła i gdzie poszła każda zwierzyna. Przez chwilę muszę postać w miejscu, aby polatali sobie z jednej na drugą stronę. To ich żywioł, ich największa pasja - zapach. Spuszczenie ze smyczy 2 beagle jednocześnie to spore ryzyko, współpracując mogą odejść się znacznie dalej za zapachem. Moje beagle chodzą na linkach dla własnego bezpieczeństwa i mojego spokoju. Nie obawiam się, że nie wrócą - wiem, że drogę do mnie odnajdą, mają także zrobione przywołanie, reagują na gwizdek. Gorzej, jeśli na ich drodze pojawi się auto - z nim pies ma marne szanse i ja nie chcę ryzykować. O innych aspektach biegających luzem psów nawet nie wspominam, macie tego świadomość. Najważniejsze jest ich bezpieczeństwo.

Karmienie na początku wymagało mojego większego zainteresowania/uwagi, a nawet nadzoru. Niedawny jedynak Gerwazy, niejadek, niezbyt pilnował swojej miski, a młody, pewny siebie Pitu, nie miał skrupułów, aby mu coś podjeść. Standardem były też zamiany. W tej chwili sytuacja jest ustabilizowana. Miski stawiam w odległości około 3 metrów od siebie i każdy je to co dostał, a że ktoś jest mniejszy i dostaje mniej… no cóż 😊 Po wylizaniu własnej miski idzie się sprawdzić, czy tam dalej komuś coś nie wypadło – czasami uda się coś skubnąć. Obaj jedzą powoli, spokojnie, absolutnie nie przejmując się swoją obecnością. Właśnie o to mi chodziło. Nie chciałam dopuścić do rywalizacji, szybkiego połykania w stresie przed utratą śniadania czy kolacji. Staram się być sprawiedliwa. Jeśli jeden dostaje smakołyk, drugi także. Jeśli Pitu ma trening, Gerwazy także dostaje jakiegoś smaczka i odwrotnie.

Chyba warto w tym punkcie wspomnieć także o zostawaniu w domu. Nie da rady bez tego żyć. Gerwazy to potrafił, Pitu się musiał nauczyć. W tej kwestii jeden czy dwa - bez znaczenia. Kiedy idę do pracy obaj śpią. Widzę to także, kiedy pracuję z domu. Drugi pies nie był u mnie lekiem na samotność pierwszego i uważam takie rozwiązanie za słabe. Brak ogarniętego psa nr 1 uznałabym raczej za przeciwwskazanie do posiadania kolejnego psa.

Odpoczynek to ważny element planu dnia każdego psa. Tutaj także nie ma problemów. Obaj albo śpią, albo się bawią - czasami każdy sam ze sobą. Na początku zdarzało się, że celowo rozdzielałam chłopaków, dając czas Gerwazemu na oswojenie się z nową sytuacją. Pitu odpoczywał w klatce, którą miał od początku wprowadzoną. W tej chwili nie ma takiej potrzeby. Pełna harmonia. Myślę, że przy większej ilości psów zrobiona klatka - przynajmniej u jednego z nich to konieczność, ale o tym więcej poniżej. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zmęczonemu po treningu Gerwazemu, albo np. choremu (nie życzę mu tego, ale trzeba być realistą) młodszy brat skacze po głowie. Cieszę się, że nic takiego się w naszym domu nie dzieje. Zazwyczaj po powrocie z tropienia, biorę na spacer Pitu, a Gerwazy zostaje się regenerować.

Powroty do domu są jeszcze bardziej przyjemne, bo radość powitań jest jeszcze większa. Pitu cieszy się całym sobą, to taki typ. Gerwazy biega szczęśliwy nosząc w paszczy jakiś przedmiot (kapeć, zabawkę) - tutaj nic się nie zmieniło. Bez względu na to w jakim nastroju wracam do domu, nie ma możliwości, aby nie wchłonąć od nich tej podwójnej pozytywnej energii.

Dwa beagle w domu, to także możliwość codziennej obserwacji jak pracują, współpracują i komunikują się. Jak wspominałam, obaj są różni i te różnice wychodzą w każdym aspekcie życia. Patrzenie na nich jest bardzo fascynujące :)

Muszę wspomnieć o tym, że odkąd mam dwa beagle niektóre zabawki zaczęły się psuć. Oczywiście nie dlatego, że ktoś ma potrzebę coś zdewastować (chociaż uważam, że energia, jeśli ma potrzebę ujść to lepiej żeby uszła) - po prostu szarpanie/przeciąganie pluszaków powoduje rozprucie, a potem już prosta droga do szpitala, czyli na lodówkę. Tam pod czujnym okiem Juliana, oczekują na zszycie :) Beaglowe zabawy u nas są super. Nikt nikogo nie zamęcza, nikt nie jest zawsze górą. Przewalanki w parterze i gonitwy - to jest to co beagle lubią najbardziej. Zdecydowanie cudownie, kiedy mają możliwość korzystać w takiej opcji. Dla mnie ważne jest to, że potrafią odpoczywać, o czym już wspominałam wcześniej. Jest czas na zabawę wspólną, jest czas na gryzienie gryzaków, a także spanie.

Drugi pies pozwolił mi poznać wiele nowych, ciekawych osób. Im więcej rzeczy zaczynasz robić, im głębiej wchodzisz w różne tematy, tym więcej interesujących osób spotykasz - tak też było i jest w moim przypadku. Myślę, że to duży plus :). Miło, kiedy ludzie się do nas uśmiechają - 2 beagle przyciągają wzrok. Chociaż być może to nie sympatia a politowanie - he he Wybrałam lepszą interpretację :p

W tym punkcie wspomnę także o jednej bardzo ważnej rzeczy. Byłam pełna obaw z kategorii "czy drugiego psa będę kochała tak samo?". Przez ten rok często podobne pytania padały od moich znajomych. Pewnie wynikało to z tego, że wiedzieli co mnie łączy z Białaskiem. Którego psa kocham bardziej? Okazało się, że naturalnie przyszła do mnie pewnego rodzaju "sprawiedliwość". Ułatwiłam sobie :p - Gerwazy jest moim najukochańszym bicolorem, a Pitu tri. Obaj rano muszą być wygłaskani, bo obaj to lubią. Obaj przychodzą się przytulać wieczorem. Po prostu okazało się, że wystarczy być otwartym na ich potrzeby, a wszystko samo się poukłada. Są cudowni, wspaniali, fantastyczni. Kocham i akceptuję tę moją minisforę.

W ramach żartu dodam, że ścielenie łóżka z 2 beagle jest dużo trudniejsze :) Wystarczy na chwilę wyjść przed położeniem narzuty, a łóżko jest już zajęte :p. Moje psy "mogą na łóżko". Zima jest dużo przyjemniejsza z nimi.

Reasumując: spacery z 2 beagle to zupełnie inna bajka. Nie na wszystko można sobie pozwolić. Na wiele rzeczy trzeba zwrócić większą uwagę. Posiadanie 2 beagle to jeszcze więcej radości, ale aby było to możliwe i satysfakcjonujące wszystkich, trzeba włożyć w to sporo pracy i dobrze się przygotować. Prowadzenie na linkach 2 psów, które nagle złapią trop wymaga więcej siły.

Treningi

Podobnie jak sprawa zostawania w domu, do przerobienia było także zostawanie w samochodzie. Jest to umiejętność niezbędna z perspektywy treningów (detekcja/tropienie). Psy pracują pojedynczo i w trakcie pracy jednego, drugi odpoczywa w aucie. Co się zmieniło, kiedy pojawił się drugi beagle? Niezbędny okazał się transporter / klatka. Tak, aby obaj odpoczywali. Pitu klatka była także niezbędna ze względu na wystawy, o czym pisałam już wcześniej. Absolutnie nie jestem zwolennikiem przetrzymywania psa zamkniętego w klatce przez wiele godzin np., aby chronić mieszkanie. Klatka jest jednak potrzebna właśnie np. po to, aby moc popracować tylko z jednym psem.

Częściowo już zanim pojawił się Pitu, ale w dużej mierze to on właśnie to odczuł, zmieniło się moje podejście do "posłuszeństwa". Oczywiście bez zmian pozostaje kwestia przywołania czy wychowania. Szala przechyliła się jednak na relację, obserwację, komunikację, detekcję i tropienie użytkowe. Z Gerwazym przeszłam drogę nauki komend wszelakich (posłuszeństwo: przedszkole, szkoła, sztuczki) - i ok, było fajnie, bo wtedy nie było nic lepszego, co moglibyśmy robić razem. Teraz zajęć jest sporo, więc pozwoliłam sobie popaść w skrajność :) i bardzo mi z tym dobrze. Myślę, że beagle to rasa, dla której praca nosem jest najlepszym zajęciem. Mogą robić wszystko, wszystkiego się nauczą, ale tutaj zaspokajają swoje najważniejsze potrzeby. Praca z nimi to prawdziwa przyjemność, a ja każdego dnia pamiętam o tym, że mam w domu dwa psy myśliwskie.

Reasumując: przy dwóch psach niezbędny okazał się transporter. Wprowadzenie klatki/transportera jest konieczne, jeśli chcemy uczestniczyć w treningach, seminariach etc. Bardzo zmieniło się moje podejście do pracy z psem.

Wyjazdy i podróżowanie

Tutaj warto poruszyć kilka kwestii: sposób przemieszczania się, przewożenie psów oraz podróżowanie bez psów...

Pierwsza kwestia jest o tyle ważna, że w niektórych środkach transportu publicznego jedna osoba może podróżować tylko z 1 psem. Trzeba mieć to na uwadze decydując się na kolejnego beagle. Z mojej perspektywy posiadanie dwóch psów i jednoczesny brak auta wydaje mi się bardzo uciążliwy i ograniczający. W zasadzie każda aktywność wymaga przetransportowania psów w jakieś miejsce. Jeśli do tego nie masz szczęścia mieszkać przy parku czy lesie... bez auta po prostu słabo to widzę. My mieszkamy przy lesie, ale zdarza się, że na spacery wybywamy w inną okolicę, do tego góry, wyjazdy na obozy, do weterynarza, do babci :), a w tygodniu treningi etc. Bez auta zdecydowanie więcej "siedzielibyśmy w domu".

Temat przewożenia psów poruszyłam już niejako przy treningach. Zaopatrzyłam się w SKUDO i jestem zadowolona z tej opcji. Psu moim zdaniem wygodniej jest w transporterze, niż kiedy jest wpięty pasem. Myślę też, że ten sposób przewożenia psów pozwala ograniczać bałagan w aucie.

Chciałabym także zwrócić Waszą uwagę na kwestię wyjazdu bez beagle. Zostawienie komuś pod opiekę jednego psa jest znacznie łatwiejsze niż dwóch. Ja staram się w ogóle tego nie robić. Po pierwsze dlatego, że nie lubię ich zostawiać, po drugie, że we Wrocławiu mam tylko jedną zaufaną osobę, która ma możliwości i chęci, aby się nimi zająć, wziąć je do siebie. Ba, nawet sama się zgłasza na ochotnika :) Wiem, że są osoby, które korzystają z psich hoteli. W tym wypadku oczywiście musimy wrócić do rozmowy o pieniądzach - wszystko x2. Dla mnie hotel byłby ostateczną ostatecznością. W tej chwili wolę z czegoś zrezygnować, jeśli nie mogę zabrać ze sobą psów/psa lub jeśli ich/jego komfort w tym miejscu byłby słaby. Wiem, ile czasu zajmuje odkręcenie czegoś, co psuje się w jedną chwilę.

Reasumując: brak auta to wg mnie duża przeszkoda, do powiększenia rodziny o kolejnego psa. Znalezienie opieki dla 2 jest trudniejsze i bardziej kosztowne. Wprowadzenie przynajmniej jednemu psu klatki/transportera uważam za must have.

Opieka weterynaryjna

No i tutaj znów o kasie będzie... Wydzielam jednak osobno ten temat, ze względu na jego obligatoryjność. W tej chwili mam 2 młode, na szczęście na razie zdrowe psy, ale pewnego dnia sytuacja może się zmienić diametralnie. Nie tak dawno miałam w domu starszą, chorą sukę i doskonale wiem, ile środków, czasu, stresu i emocji to kosztuje. Nie jest trudno kupić psa, nakarmić go - sztuką jest otoczyć go właściwą, maksymalną z możliwych opieką weterynaryjną, kiedy zachoruje... To była moja największa bariera wejścia :) do grona podwójnych psich opiekunów.

Same wizyty u weterynarza, w sytuacjach o statusie "zdrowe beagle", to także podwójny wydatek na szczepienia, odrobaczanie, badania okresowe. Nie są to jednak aż tak duże koszty.

Logistyka wizyt u weterynarza u mnie w zasadzie niewiele się zmieniła. Zamiast jednego, biorę do weta dwa psy. Po prostu spędzam w gabinecie trochę więcej czasu. Najgorsze przecież i tak jest siedzenie w poczekalni. Aktualnie miewam ze sobą dwa nudzące się beagle :) Nasza weterynarz pozwala biegać po gabinecie, więc w środku jest już całkiem fajnie.

Reasumując: zdrowy - tani, chory, może okazać się bardzo drogi w utrzymaniu. Jest to bardzo ważna dla mnie kwestia i mam ją ciągle z tyłu głowy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cztery kąty dla beagle'a - czyli o klatkach kennelowych

BI i TRICOLOROWO - czyli jak to jest z tymi kolorami u beagle

Dom wybuchł - beaglowa demolka

Jaki kaganiec będzie odpowiedni dla naszego beagle’a?