Adresówka jest ważna, bo pozwoli zareagować natychmiast!

Jakiś czas temu wrzuciłam tutaj wpis o adresówce. Treść była taka: 

"Wyjazdy, bieganie po łąkach, lasach etc. - APELUJĘ! Jeśli Wasz pies nie ma jeszcze adresówki - kupcie ją lub zróbcie jak najszybciej... dzięki niej w razie sytuacji awaryjnej pies szybciej wróci do domu, ominie go schroniskowy stres, nocowanie u obcych ludzi etc. W internecie ciągle pojawiają się ogłoszenia, że ktoś znalazł beagle - za każdym razem obyłoby się bez takich poszukiwań. Nie zawsze jest możliwość sprawdzenia chipa (o ile pies go w ogóle ma)... Adresówka kosztuje niewiele - wybór jest ogromny. Nigdy nie wiadomo co się przytrafi, nawet jeśli nie spuszczacie psa ze smyczy i wydaje Wam się, że nie ma takiej potrzeby. Mój pies ma adresówkę przy każdej obroży..."



Dziś chciałabym go uzupełnić o historię z życia wziętą. Tak, to będzie historia z naszego życia!

Jak chyba już tutaj pisałam, a cześć z Was wie, mieszamy obok lasu. Nie jest to wielki las, raczej miejski parkolasek, po którym można uskutecznić spacerek 5-6 km. Tak czy siak chodzimy do niego codziennie i o ile w tygodniu mało jest tutaj przyjezdnych, o tyle w weekendy pojawia się sporo gości, głównie z psami.

Mimo brzydkiej pogody, poczłapaliśmy na spacer: Maszka, Pani Maszki, Gerwazy i ja. Gerwazy początkowo szedł na lince, jednak kiedy oddaliliśmy się od ulicy został uwolniony, aby mógł swobodnie pobiegać i powęszyć. Gerwazy ma zrobione przywołanie i mogę sobie na to pozwolić. Umie także wrócić... ale! I tutaj zaczyna się właściwa historia :)

Gerwazy kocha wszystkie psy, a z racji tego, że ostatnio z powodu choroby, sporo siedział w domu jego tęsknota urosła na tyle, że podobnie wczoraj jak i dziś postanowił sobie poszukać nowych kumpli w lesie. Wczoraj biegał w tę i z powrotem, ludzi i psów było więcej. Nasz spacerowy kompan Stefan zachowywał się tak samo, wszyscy biegali i radość panowała wielka. Stadko borderów, wesoła psia dziewczynka, potem kolejna, potem znów bordery etc. Dziś zarówno pora dnia, jak i warunki atmosferyczne wyludniły lasek. Gerwazy wywęszył sobie jednak kumpla mimo to i wtedy! ...i wtedy pewien Pan postanowił go uratować! :) Przywoływałam psa, słyszałam jak szczeka, ale nic.

Po chwili zadzwonił mój telefon:

Ja: Słucham (słyszę w telefonie szczekanie Gerwazego). Złapał Pan mojego psa? Proszę go puścić.
Pan: Na pewno?
Ja: Tak, on wróci do mnie.
Pan: No nie wiem. Jest Pani pewna?
Ja: Tak, on sobie tylko kółko robi.
Pan: Ale on za nami biegł.
Ja: No tak, bo chciał się pobawić z Pana psem.
Pan: A czy Pani ma zieloną czapkę, bo chyba kogoś widzę.
Ja: Tak mam, to ja.
Pan: A to on też Panią widzi, bo szczeka, to ja go puszczę (myślę, że pies mnie nie widział :), odległość była znaczna, co najwyżej może mnie czuł i słyszał :p)
Ja: Super, dziękuję!

Dalej padło "Gerwazy, do mnie!" i Gerwazy prosto przez krzaczory przyleciał, usiadł i czekał na nagrodę...

Za jakiś czas spotkaliśmy Pana z psem. I co? Pan był raczej zaskoczony sytuacją, ale na swoje usprawiedliwienie rzucił mi tekstem "bo ja kiedyś też miałem beagle"... Mogę się tylko domyślać jakie Pan miał doświadczenia, bo czytam o nich dość często. Ja na szczęście mam inne i życzę sobie, aby tak zostało! :)

Wnioski z tej historii i takie, którymi chcę się podzielić:
1) Nie każdy beagle jest taki sam, ale nie każdy o tym wie.
2) Adresatka jest BARDZO WAŻNA. Gdyby Gerwazy jej nie miał, Panu mogłoby przyjść do głowy odprowadzić go do schroniska lub zabrać ze sobą do domu. Prawda jest taka, że nie każdy właściciel psa może mieć świadomość, że pies może potrafić sam się odnaleźć w terenie. I mimo wszystko chwała Panu za to, że zadzwonił. Adresatka pozwoliła zareagować NATYCHMIAST.
3) Przywołanie to mega ważna sprawa. Bez zrobionego przywołania, nie można puszczać psa luzem NIGDZIE poza ogrodzonym terenem typu wybieg dla psów.
4) Pies musi umieć myśleć i używać nosa i żeby się tego nauczył, trzeba dać mu szansę. Nie można puszczać luzem psa, który nie potrafi wrócić. Jeśli zatem puszczasz psa okazjonalnie - raz na miesiąc czy dwa - lepiej tego nie rób. Taka historia może się skończyć bardzo źle. Szczególnie, jeśli pies ma silny instynkt łowiecki, nad którym totalnie nie panujecie.
5) Linka to nie wstyd, a puszczanie psa np. bez zrobionego przywołania to zwykła nieodpowiedzialność. Lepiej prowadzać psa na 10 m lince, niż narażać go np. na spotkanie z samochodem.
6) Posiadanie chipa nie zwalnia z adresówki. Chyba wszyscy przyznacie, że łatwiej jest skorzystać z numeru telefonu umieszczonego na adresówce, niż zabierać psa do weterynarza, aby odczytać chip - szczególnie w niedzielny poranek :)
7) Na adresówce najważniejszy jest czytelny i aktualny numer telefonu! Nie ważne jak wygląda adresówka, czy ma piękne kwiatki, paski czy inne wzorki. Najważniejsze, aby była solidnie przymocowana do obroży czy szelek i pozwoliła psu szybko wrócić do domu.
8) Owszem adresatka może odpaść - dlatego należy psa wyposażyć także w chip, który oczywiście zostanie natychmiast zarejestrowany w ogólnodostępnej bazie, albo najlepiej kilku. Więcej na temat CHIPÓW »
9) Szybka lokalizacja psa dzięki GPS - w dzisiejszych czasach jest to możliwe i nie kosztuje już majątku. Temat do przemyślenia...
Więcej na temat lokalizatora GPS »

Na koniec mam pytanie do tych, których psy nie mają adresówek... Dlaczego tak jest? 
Tekst ten napisałam właśnie dla Was, aby być może uświadomić Wam jak bardzo ryzykujecie... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cztery kąty dla beagle'a - czyli o klatkach kennelowych

BI i TRICOLOROWO - czyli jak to jest z tymi kolorami u beagle

Dom wybuchł - beaglowa demolka

Jaki kaganiec będzie odpowiedni dla naszego beagle’a?