Weterynaryjny chilloucik


Wybrałyśmy się dziś rano do pani doktor aby zadbać o Melcyne zdrowie... Od początku wizyty zrobiło się zabawnie, bo szanowne 4 psie litery nie lubią podłogi i wgramoliły się na wykładane poduchami ludzkie ławki w poczekalni. Tam z powagą i godnością czekały na swoją kolej i zaproszenie. Trochę miałam wątpliwości czy to wypada, ale pomyślałam, że póki nikt nas nie wyrzuca to siedzimy. Po co dziewczę stresować, w końcu w domu też kanapowa. Melka wzbudziła trochę sensacji wśród innych czekających zwłaszcza, że oni stali a ona zasiadała... Pani w recepcji się uśmiała no i w efekcie nikt nas nie wygonił, luz.

Kolejny etap – gabinet. I tu też Mela uznała, że jedynym godnym dla niej miejscem jest poduchowa ławeczka dla ludzi więc się na nią wgramoliła ze sprytnym zamiarem przeczekania wizyty... A tu zdrada. Przeniosłam babę na stół, gdzie musiała oko w oko zmierzyć się z panią doktor. Znają się i lubią od zawsze więc mam nadzieję, że zostanie mi odpuszczone. Ze stoickim spokojem zniosła oględziny, ukłucia i przycięcia. Polizała po nosie panią doktor i została uwolniona.

Po 30 min. Powrót do gabinetu, aby omówić wyniki badań – i tu już wreszcie pieseczkowi nikt nie przeszkadzał. Melka wskoczyła wdzięcznie acz ociężale na podusie (chociaż ma chore stawy, o czym zapomniała), umościła się na miękkim i zachrapała.Chyba nie często trafia się pacjent w gabinecie u weta, który bez żadnych środków odurzających mości sobie łóżeczko i wyluzowany kładzie się spać 😊

Jak bardzo bym chciała, aby wszystkie nasze doświadczenia z lekarzami tak wyglądały. Taki luz, chillout, spokój.. Mamy za sobą wiele ortopedycznych rund, gdzie zabrakło czasu i cierpliwości na „pocackanie” się z pieseczkiem, tej chwili na oswojenie, wykonanie komendy… bo po co, trzeba szybko i sprawnie zbadać, ocenić, zdiagnozować. Specjaliści. I ja im na to pozwalałam.

Zaufanie. Nie mam pojęcia jak udało mi się nie stracić zaufania Meli i nadal chodzi ze mną do weta... Takie wizyty jak dzisiejsza są zabawne ale głównie zdumiewają i pokazują, że jednak mimo złych doświadczeń to zaufanie nadal jest i chyba wspólnie na nie zapracowałyśmy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cztery kąty dla beagle'a - czyli o klatkach kennelowych

BI i TRICOLOROWO - czyli jak to jest z tymi kolorami u beagle

Dom wybuchł - beaglowa demolka

Jaki kaganiec będzie odpowiedni dla naszego beagle’a?